piątek, 27 lipca 2012

prowokacja na głośnikach.

piątek, piątek, piątek, kocham ten stan, a mój kręgosłup jeszcze bardziej. ostatnie dni mocno mi dały w kość, w pewnych momentach już myślałam że mnie złamie, ale zaciskałam zęby i wszystko się dzielnie przeżyło, a mój dzisiejszy dzień w pracy był epicki. z racji tego że mamy tygodnia koniec i początek, postanowiłam się nie przemęczać, i robiłam wszystko swoim tempem, potem Tomek mnie przerzucił na magiczną maszynę, która non stop miała jakieś awarie, także było wesoło, kolorowo, posłuchało się historii dziwnej treści, i 8h w pracy minęło całkiem szybko i przyjemnie : )
czekam aż moje zdjęcia dotrą do rossmana, potem wreszcie powpycham je do albumu, i będzie tak jak chciałam : D
2 tygodnie pracy jeszcze, 3 za mną, wszystko do przeżycia, ciekawe jak będzie mi się pracowało na noc, zobaczymy ^^
chcę już moją wypłatę i zakupyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy! o jezusie no.
cukinia zajebiste warzywo <3
szkoda że paznokci nie mogę malować, bo wytrzymują raptem jeden dzień pracy, i po lakierze..
a te perfumy, linie, taśmy, pudełka śnią mi się po nocach, i to wcale nie jest zabawne -.-
może za rok trafi się coś innego, bo wstawanie o 3,30 naprawdę zabija mnie.
a tymczasem lecem na mój serial, konkretnego weekendu dzieciaki :*

a za rok chcę taką Warszawską jesień, o jakiej Eldo tu wspomina. amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz